niedziela, 31 sierpnia 2014

Czy wpływ mediów jest w stanie zmienić nasz światopogląd?

Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu i myślę, a właściwie wiem, że na pewno tak.
Pytanie tylko, czego dokładnie ta zmiana dotyczy, co spowodowało, że jej chcemy i na ile to w co chcemy wierzyć jest prawdziwe?(a przynajmniej w miarę sensowne i poparte jakimiś dowodami).
Temat jest o tyle dla mnie zagadkowy, gdyż jestem osobą dosyć mocno stąpającą po ziemi choć raczej uduchowioną (nie mylic z religijną) -  i właśnie pod tym kątem staram się rozpatrywać tę kwestię.

Taaaak...pewnie każdy od czasu do czasu przechodzi jakieś transformacje ideologiczne, psychologiczne i duchowe :) Przyczyn takich sytuacji jest w naszym życiu sporo - dotyka nas tak wiele problemów, nieszczęść, chorób, bezsensownych konfliktów.... 
Te doświadczenia, faktycznie, mogą dosyć wyraźnie odbić się na naszej psychice i spowodować wewnętrzną metamorfozę dotychczasowego sposobu życia i myślenia.

Ale co w przypadku, gdy dana sytuacja nie dotyka nas bezpośrednio? Co więcej, nie dzieje się równolegle w naszej przestrzeni i czasie? Tym samym nie mamy żadnego wiarygodnego punktu odniesienia, celem zweryfikowania prawdy.

Mam na myśli w tym momencie obrazy i treści przekazywane w mediach - tv, internet itp.
Oczywiście nie chodzi o wiadomości z kraju i ze świata albo prognozę pogody :)

Może napiszę od czego się zaczęło...kilka dni temu obejrzałam film, inspirowany faktami autentycznymi " Niebo istnieje naprawdę". 
Po obejrzeniu filmu jeszcze dla uzupełnienia pewnych wątków przejrzałam wywiady z prawdziwymi bohaterami tej historii. Czy coś film zmienił w moim życiu? Raczej nie, chociaż chyba lepiej teraz rozumiem pewne kwestie i niektórych trochę mniej się obawiam :)
Ale, jest jedna rzecz, która mną trochę wstrząsnęła!

Film "Heaven is for real" zaczyna się i kończy pewnym, bardzo ważnym i Realnym faktem.
Czym? Cudownym dzieckiem i owocem jego geniuszu!

Przedstawiony na końcu portret Jezusa jest autentycznym dziełem cudownego, binarnego geniusza sztuki malarskiej i poezji  - Akiane Kramarik.
Portret nosi nazwę "Książę Pokoju" i został namalowany przez  Akianę w wieku 8 lat!!!!!!



 Akiane urodziła się w Illinois, USA, w 1994 roku w rodzinie litewsko-amerykańskiej.
Matka była ateistką a ojciec - niepraktykującym katolikiem. W domu rodzinnym nie rozmawiało się więc na tematy religijne i wszelkie kwestie wiary nie były w ogóle poruszane.
Tym samym, mała Akiane, nie miała i pewnie nie mogła mieć żadnego pojęcia o świecie duchowym. Dodatkowo, w domu nie było telewizora gdyż rodzina Kramarik prowadziła dosyć skromne życie, nie było więc możliwości aby dziewczynka czerpała wiedzę i wzorce z tv.
Akiane zaczęła rysować w  wieku 4 lat, malować na płótnie w wieku 6 lat. Pisać poezje w wieku 7 lat. Czyniąc to tak , ze dosłownie dech zapiera. Ale oprócz niesamowitego talentu w tych dwóch dziedzinach Akiane zadziwia jeszcze czymś. Pisze, maluje i mówi bardzo często o Bogu. Bogu, którego spotkała w wieku czterech lat i który jest dla  niej nieustającą inspiracją. Tak naprawdę, mówi, że to Bóg ją prowadzi i to on przemawia przez jej poezje i obrazy. Dziewczynka nigdy nie pobierała żadnych lekcji rysowania czy też malarstwa. Wizje pojawiały się w jej głowie i trwały dotąd dopóki nie uwieczniła ich na płótnie.


"Waiting" - pastele olejne -  Akiane 6 lat.

Dziewczyna jest nad wyraz dojrzała w swoich pracach oraz wypowiedziach. Jej mądre i ciepłe słowa mnie po prostu zachwyciły. Czuć bijącą z niej, pozytywną energię, ciepło, dobroć, spokój i harmonię a jednocześnie olbrzymią inteligencję.
Jak sama przyznała, w jednym z wywiadów, lubi przebywać w otoczeniu ludzi inteligentnych, dużo mądrzejszych od niej samej. Tym sposobem sama, dużo więcej może się nauczyć niż w większości szkół :)

 Akiane obrazy maluje bez przerwy. Chce ukazać piękno boskiego stworzenia. I mimo że to co widzi, nie jest dla niej zrozumiałe, np. niezwykłe galaktyki czy spirale DNA, jej obrazy są bardzo żywe, szczegółowe i realistyczne. Akiane ma wizje światła i dźwięków, które skrupulatnie przenosi na płótno. Efekt jest niesamowity.


 "Search for Truth" - Akiane 12 lat



Co mnie zaintrygowało, zaskoczyło, zdumiało i spowodowało, że zaczynam się sama zastanawiać nad własnym światopoglądem?
Nie potrafię tego opisać - musicie zobaczyć to sami.

Polecam obejrzenie jej galerii obrazów, a dla tych co znają angielski, przeczytanie jej komentarzy do przedstawionej wizji.
www.akiane.com

A ponieważ sama Akiane jest znana od co najmniej kilkunastu lat w całej Ameryce polecam obejrzenie kilku wywiadów z okresu nastoletniego - ja jak już sama wspomniałam, jestem pod ich dużym wrażeniem. Dziewczyna jest po prostu niezwykła, zadziwiająca, fascynująca  a nawet pokusiłabym się o określenie mistyczna, trochę nierealna.
I jak sie ma teraz moje tytułowe pytanie do przedstawionej powyżej treści?
Czy moja ewentualna zmiana nastawienia do świata byłaby zasługą mediów czy cudownie uduchowionego dziecka (kobiety już :)?

Cóż, w tym przypadku potraktuję media jako drogowskazy, które pomogły mi znaleźć inspirujący i fascynujący temat do rozważań :)

A co Wy o tym myślicie?


"Infinite Perspective" - Akiane 13 lat



 Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

 

niedziela, 17 sierpnia 2014

Japońskie fascynacje

Moja przygoda a właściwie fascynacja krajem kwitnącej wiśni rozpoczęła się po przeczytaniu bestselleru Marcina Bruczkowskiego " Bezsenność w Tokio".
Trudno mi dzisiaj tak bezpośrednio i w kilku słowach odpowiedzieć na często zadawane mi pytanie: co było czy też jest powodem tej fascynacji? Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałam.
Może, po prostu odmienność kulturowa i mentalna Japończyków tak wstrząsnęła moim dotychczasowym pojmowaniem świata i otaczającej rzeczywistości, że stało się nagle jasne, że ten inny, nieco dziwny i odległy świat jest bardzo bliski moim przekonaniom i wyznawanemu systemowi wartości.
A może po prostu lubię odmieńców - a idąc tym śladem znaczyłoby, że sama też po części nim jestem :)
I w sumie może niech tak zostanie :)

Oddalając się jednak od rozważań filozoficzno-światopoglądowych - poprzez literaturę, filmy, artykuły prasowe czy strony internetowe, zaczęłam coraz bardziej poznawać codzienne życie przeciętnego mieszkańca kraju kwitnącej wiśni. Im więcej wiedziałam tym jeszcze więcej chciałam się dowiedzieć - tak to już jest...apetyt rośnie w miarę jedzenia.

I tak też zaczęłam interesować się japońskimi, współczesnymi powieściopisarzami jak Natsuo Kirino czy Haruki Murakami. Szczególnie mam na myśli powieści obyczajowe, z których wyłania się prawdziwy obraz współczesnego życia społecznego.
Ale np. Murakami to nie tylko obyczajowość i Ci, którzy są pasjonatami jego twórczości doskonale o tym wiedzą. Przykładem takiej literatury i jednocześnie moją ulubioną jego powieścią jest "Kafka nad morzem" - totalny odjazd :)

Nie mniej jednak, poprzez przekrój swoich powieści oraz głównych bohaterów, Murakami przemyca informacje o kulturowości, obyczajowości i mentalności zwyczajnych ludzi. Jednocześnie utrwalając ulubione miejsca miasta swojej młodości, czyli Tokio.
 
I po przydługim wstępie, doszliśmy do sedna sprawy - a będzie nim przewodnik nie tylko literacki -
MURAKAMI i jego TOKIO




Czaiłam się na niego już od dłuższego czasu ale cena 40 pln za niezbyt opasłą książeczkę nieco mnie odstraszała. Ale co się odwlecze to nie uciecze :)
Byłam pewna, że kiedyś na pewno trafi w moje ręce i tak też się stało parę dni temu. Buszując po książkowych regałach outletowego Empiku natrafiłam na to cudo, wycenione na jedyne 12 pln :)


Jeżeli kogoś mocno interesuje to metropolityczne miasto to naprawdę polecam tę niewielką ale ciekawie wydaną książeczkę. Poza tym entuzjaści powieści Murakamiego mogą zobaczyć zdjęcia tych miejsc, które zostały uwiecznione w książkach.






Formuła przewodnika została opracowana w taki sposób, żeby w każdym jego rozdziale można było poznać miejsca charakterystyczne dla danej powieści. Mam nadzieję, że cokolwiek będzie można odczytać.



Ale poza tym jest cała masa informacji o ulubionych miejscach autora. Z pewnością pożyteczne będzie info gdzie można smacznie zjeść  i jednocześnie ukoić oczy cudnym, uspakajającym widokiem.



Ogólnie ciekawie wydana i myślę, że pożyteczna książka.
Dodam, że autorką i pomysłodawczynią przewodnika jest tłumaczka 11 książek Murakamiego, Anna Zielińska-Elliot.
Z myślą o czytelnikach, wybierających się do Tokio w książce zostało zawartych wiele praktycznych informacji turystycznych, łącznie z podaniem stron internetowych, adresów, telefonów, cen biletów itp.
Są także świetnie opisane japońskie osobliwości:
inne niż wszędzie na świecie nazwy ulic i adresy, automaty, pasaże handlowe czy
sklepy całodobowe lub stojaki na parasole :)


Ogólnie, chyba wystarczająca ilość informacji, żeby nie zagubić się w wielkomiejskiej, tokijskiej dżungli. Jeżeli kiedykolwiek będzie mi dane odwiedzenie tego pięknego kraju i
oczywiście tego miasta, z pewnością będę miała przy sobie ten mini przewodnik.


Pozdrawiam bratkowo :-)



Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!




niedziela, 22 czerwca 2014

Magia Nocy Świętojańskiej

Noc świętojańska zwana też "Sobótka", "Wianki" czy Nocą Kupały, to najbardziej magiczna noc w całym roku. Jednocześnie jest to najkrótsza noc w roku, zwiastun zbliżających się wakacji, upalnych dni, radosnego, słonecznego i optymistycznego okresu :)
Z tym słowiańskim świętem, związanym z letnim przesileniem Słońca, powiązane jest wiele ludowych wierzeń, obyczajów i opowieści.
Z dzieciństwa  pamiętam opowieść o kwiecie paproci, który zakwita tylko tej jednej nocy...na próżno go jednak szukać - istnieje tylko w ludowych przekazach. Nie mniej jednak jeśli komukolwiek uda się go odnaleźć spełni się jego wielkie marzenie.


Tradycją Sobótki jest puszczanie wianków na wodzie czyli tzw. "Wianki"
Z tym obyczajem mamy do czynienia do dzisiaj ale nie w formie magicznych miłosnych zaklęć tylko  bardziej jako podtrzymanie dawnych wierzeń i przy okazji świetną zabawę w gronie przyjaciół.




Oczywiście, małe zaklęcie nie zaszkodzi, jeśli wianek poniesie woda w dal aż zniknie nam z oczu płonące światełko, wówczas pozostanie w nas wiara, że nasze marzenie-zaklęcie się spełni :)
Wiara czyni cuda więc są spore szanse na realizacje marzenia - ale wybierajmy zaklęcia rozważnie, żeby nam przyniosły radość i upragnione szczęście ale jednocześnie nikomu nie wyrządziły krzywdy.
Bo tylko takie zaklęcia mogą nam przynieść prawdziwe szczęście.

Ponieważ jestem przy temacie szczęścia, radości i miłości to myślę, że idealnym rekwizytem do wianków albo innych miłosnych zaklęć może być kwiat jaśminu, który właśnie o tej porze czerwca bujnie kwitnie.
Ponoć gdy zakwita kwiat jaśminu, jego odurzający zapach powoduje, że zaczynamy myśleć i marzyć o miłości. I nie ma w tym nic dziwnego, gdyż od wieków jaśmin był symbolem zmysłowej miłości :)




Jaśmin wyzwala w kobiecie ukryty erotyzm, sprawia, że odkrywa ona swój urok i seksualność - wystarczy wetrzeć w skórę odrobine olejku jaśminowego i migdałowego. Mężczyzn zaś, kwiat ten pozbawia brutalności, agresji, dodaje wrażliwości i romantyzmu :)
Hmmm...lecę po jaśmin :)

Singlom daje nadzieję na nową miłość i sprawia, że przestają się jej obawiać, dodaje im pewności siebie i wewnętrznej odwagi.
Sypialnia wypełniona pachnącymi gałązkami może pobudzić uśpione uczucia i dawne radosne emocje.
Wdychając zapach jaśminu czujemy się piękniejsi i bardziej powabni - nie bez powodu też jaśmin znalazł zastosowanie w przemyśle perfumeryjnym....np.: Chanel nr 5

Poniżej taka jaśminowa ciekawostka :)
Według horoskopu celtyckiego jaśmin jest patronem osób urodzonych między 1 a 14 maja oraz 3, a 11 listopada.
Osoby urodzone w tym czasie charakteryzuje otwartość, łatwość nawiązywania znajomości oraz gadatliwość. Bywają jednak bardzo drażliwi, zwłaszcza na swoim punkcie, a więc nie zawsze przebywanie w ich kręgu należy do przyjemności. Na szczęście zły nastrój mija szybko i znów stają się duszą towarzystwa.
„Jaśminowi ludzie” lubią gromadzić materialne dobra, ale nie mają natury materialisty. Jaśmin ma dar pomnażania tego, co posiadamy.



Cudowny, magiczny kwiat, myślę, że idealny na Noc Świętojańska :)

A wracając do magicznych zaklęć i wróżb - coś bardziej przyziemnego, chyba bliższe naszej obecnej sferze życia. 
W wigilię sobótkowej nocy możemy nazbierać różnych liści z drzew i krzewów, każdy z nich reprezentować ma określoną osobę.
O zmroku rozkładamy je na parapecie i wczesnym rakiem sprawdzamy, w jakim stanie znajdują się poszczególne liście. Te, które zwiędły i zbladły, sugerują, że osoba, którą reprezentują, długo w naszym życiu nie zagości.
Tę wróżbę można przeprowadzać, używając także kwiatów lub ziół, sprawdza się ona tylko w noc świętojańską.
Zatem jeśli przegapicie lub zapomnicie o tak świetnej okazji do samodzielnego wróżenia, to trzeba będzie poczekać cały rok.


Bez względu na to czy ktoś w to wierzy czy nie...można chyba zaryzykować i zaczerpnąć magii tej wyjątkowej nocy. Kto wie, może w starych opowieściach jest więcej prawdy niż nam się wydaje? A jeśli tak, chyba nikomu nie zaszkodzi odrobina dobrej, białej magii...wyczarujmy sobie tej nocy chociaż jedno, piękne marzenie.
Jak się nie spełni - nic straconego, w końcu większość z nas to twardo stąpający po ziemi realiści :) A jeśli zdarzy się cud, potwierdzi tylko wyjątkowość i osobliwy czar tej najkrótszej w roku nocy.


23/24 czerwca - niech się spełnią wszystkie dobre i szczere marzenia! :)


Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

czwartek, 29 maja 2014

Przygnębiające smutkowanie ot tak bez powodu

Totalna zmiana pogody, z tropikalnego upału nagle zrobiło się urokliwie chłodne i zachlapane UK. Taki też klapnięty nastrój jakoś mnie ogarnął, choć pewnie tylko po części jest on wynikiem obecnej pogody. Czasami po prostu tak się dzieje, że z nie znanych nam powodów czujemy w sobie jakiś wewnętrzny niepokój i smutek z domieszką melancholii :)
Może to jakieś sezonowe przesilenie a może po prostu niezbyt przyjazny wpływ energii kosmicznej :)
Jakby nie brać, przydałoby się z tym rozprawić choć nie będzie to proste.
Ponoć siła sugestii to olbrzymia moc...jeżeli np. siłą sugestii uda nam się zaszczepić w naszej świadomości przekonanie, że pewna niezwykle trudna czynność nam się uda, to taka sugestia przekazana do podświadomości spowoduje, że naprawdę dana czynność się wypełni i osiągniemy wymarzony cel.
I niby wszystko jest piękne i proste tylko w jaki sposób na tyle mocno uwierzyć w mało realne rzeczy żeby podświadomość uznała je za możliwe, realne i wykonalne?
Odpowiedź jest prosta - trzeba usilnie trenować.... hahahaha....w końcu trening czyni mistrza :)
Myślę, ze wielu osobom udało się doświadczyć tego cudu podświadomości choć część z tych osób nawet nie jest tego świadoma.
Z resztą na sile podświadomości zbudowana jest cała teoria wizualizacji tak bardzo popularna w ostatnim czasie i wykorzystywana w szeroko pojętym biznesie treningów socjotechnicznych.
Ale, ale... odchodzę trochę od tematu i zaczynam się rozpędzać w zupełnie inna stronę niż chciałam :) Temat jest fajny ale może na inną okazję teraz rozprawmy się z przygnębieniem.

Głównie  chodzi o to, żeby się skupić mocno na czymś co często, jak nie zawsze poprawia nam humor i powoduje, że smutek odchodzi w siną dal.
Możliwości i pomysłów jest wiele....w zależności od upodobań, charakteru i różnych innych rzeczy :)
Ja uwielbiam (naprawdę) film " Pod słońcem Toskanii". Ilekroć go oglądam, zawsze tak samo go przeżywam, śmieje się, płaczę a na koniec zaczynam sobie marzyć (czyli wizualizuję....muszę się tylko bardziej skupić coby podświadomość przeobraziłą marzenie w realny czyn :)




Film piękny choć zapewne nieco podkolorowany, nie mniej niesie optymistyczne przesłanie i chyba na stan lekko dołowy jest idealny. Dodam, dla entuzjastów czytadeł, że film powstał na motywach książki Frances Mayes pod tym samym tytulem.
Oczywiście, urzekająco pięknych filmowych historii jest wiele...ale mnie akurat ten film uwiódł od pierwszego obejrzenia i nie wiem czy znajdzie się kiedyś jakikolwiek inny film.

Kolejną pozycją, która poprawia mi nastrój jest ścieżka dźwiękowa do filmu "The Big Blue". Film sam w sobie też jest piękny, interesujący, przejmujący i refleksyjny ale na pewno nie jest to dobry wybór w momencie akurat gorszej kondycji psychicznej....można się jeszcze bardziej zdołować.
Aczkolwiek film warty obejrzenia - świetne kino ale zdecydowanie nie na poprawę humoru :)



Natomiast sama ścieżka dźwiękowa do filmu działa na mnie uspokajająco, wyciszająco i lekko refleksyjnie. Na tym etapie (lekkiej refleksji) też ćwiczę siłę podświadomości...piękne utwory Erica Serry mocno sprzyjają wizualizacji...polecam :)
Ja uwielbiam przy tej muzie czytać, rozmyślać i zasypiać...ech rozmarzyłam się.

Chyba więc czas na porcję muzycznego wielkiego błękitu...i na optymistyczne zakończenie trudnego dnia.
Zasypiajmy z uśmiechem na ustach...może wówczas będziemy mieć uśmiechnięte sny...a rano obudzi nas uśmiech poranka zwiastując dobry, optymistyczny nastrój.







Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa :)




czwartek, 1 maja 2014

Majowanie z drzewami :)

Na co dzień rzadko mamy okazje, żeby na spokojnie obserwować naturę, napawać się widokiem pięknych roślin czy też relaksować się w pięknych okolicznościach przyrody :)
Zapracowani, zaganiani codziennymi obowiązkami czekamy na późny wieczór żeby wreszcie, w domowym zaciszu, zrzucić z siebie trudy i kłopoty dnia i walnąć się w ciepłe posłanko.
Kiedy jednak przychodzą dni wolne od pracy mamy okazję zmienić trochę formę wypoczynku i pozwolić sobie na relaks na łonie natury. Szczególnie kiedy piękna, słoneczna pogoda dopisuje.
I szczególną uwagę chciałabym zwrócić na drzewa, które powoli budzą się do życia, nabierają coraz więcej żywotności i zdrowotnej energii.
Pewnie każdy z nas ma swoje ulubione drzewo lub drzewa, które lubi mieć w swoim otoczeniu, lubi pod nimi bądź w ich sąsiedztwie wypoczywać, lubi się do nich przytulać, rozmawiać z nimi czy po prostu lubi na nie patrzeć. Jak na cudne magnoliowe drzewa w Graves Park :)



I nie bez powodu tak się dzieje, bowiem wszystkie drzewa emanują wokół siebie (z reguły) pozytywną energię.
Ponoć topole, cisy, wiąz, dziki bez, olchy, osika to drzewa, które potrafią zakłócać funkcjonowanie naszego organizmu i w ich otoczeniu, po dłuższym czasie, bardzo wrażliwe osoby, mogą odczuwać zaniepokojenie, zdenerwowanie a nawet napady depresji.

Być może tak właśnie jest, czasami, z nikąd wydawałoby się, dopada nas jakiś negatywny nastrój i szukając przyczyny tego nagłego stanu emocjonalnego nawet nie bierzemy pod uwagę, że może go wywoływać przyroda :)

Ja, kocham brzozy i modrzewie, uwielbiam przebywać w ich pobliżu i się do nich przytulać....z rozmową jest gorzej :-)
A modrzew, to cudownie piękne, o nieco egzotycznym wyglądzie drzewo - jego energia pobudza chęć do życia i zachęca do działania. Wyzwala pozytywne emocje, optymizm, dodaje sił i wpływa bardzo korzystnie na ich regenerację. Mnie to drzewo przyciąga jak magnes, sam jego widok sprawia, ze czuję się radośniej i optymistyczniej :)



Za to brzozy, od dawna były uważane za drzewa o bardzo korzystnym oddziaływaniu na człowieka.
Podobno brzoza potrafi nawet przejąć chorobę od danej osoby. Drzewo to jest źródłem witalności i siły, obdarza dobrym samopoczuciem, jeśli trzeba uspokaja i wycisza. Prowadzi do równowagi i harmonii.




Kasztanowiec - piękne, potężne drzewo, które koi dolegliwości duszy i likwiduje stany lękowe.
Mają ponoć korzystny wpływ na sferę uczuciową - wyzwalają przekonanie, że każda osoba jest godna miłości :)

A np. lipa, charakteryzuje się tym, ze uwrażliwia nas na świat niewidoczny gołym okiem, czyli postrzeganie widzialnej i niewidzialnej energii, wzmacnia zdolności jasnowidzenia czy niekonwencjonalnych metod leczenia.

Jarzębina - mobilizuje do działania i dodaje pewności siebie.

Dąb, poprawi koncentrację i wzmacnia psychikę. Uwidacznia w nas to co mamy najlepszego.
Chroni przed zwątpieniem i zniechęceniem.

Jabłoń, ułatwia przyswajanie wiedzy i zdobywanie mądrości życiowej. Rzekomo sprzyja płodności, w każdym tego słowa znaczeniu :) Coś w tym jest - moje rajskie jabłonie są aż oblepione kwieciem a później owocami :)

Większość drzew jakie mamy wokół siebie są w stanie obdarzyć nas tą cenną i czasem bardzo potrzebną, dobrą energią. Dzięki niej, czujemy się zdrowsi, silniejsi, piękniejsi, wrażliwsi i szczęśliwi. I to wszystko możemy dostać za darmo...

Należy tylko pamiętać o jednym - pozytywną, ożywczą i zdrowotną energią mogą nas obdarzyć tylko drzewa żywe i zdrowe. Oczywiście część tej energii drzewo jest w stanie przekazać nawet jeśli zostało już przetworzone ale wówczas istotną rolę odgrywają warunki, w jakich drzewo żyło.
Tak przekonują eksperci w tym temacie.
A druga sprawa, to fakt, czy jesteśmy w stanie i chcemy w to wszystko uwierzyć :)

Ja trzymam się żywych roślin i wychodzę z przekonania, że dopóki moje kochane drzewo żyje, jest w stanie przekazać mi tyle życiodajnej energii ile sama potrzebuję, jednocześnie nie uszczuplając swojej.
I póki co chyba dobrze na tym wychodzę :)



Paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!







czwartek, 24 kwietnia 2014

Słodkie leniuchowanie :D

Na ten moment, nie ma dla mnie nic przyjemniejszego jak błoga radość z życia codziennego....bez rannego wstawania, bez burzy mózgów, bez bezwarunkowego wypełniania bezcelowych poleceń...tak, takie piękne jest życie na urlopie :)
Każdy piękny, słoneczny dzień pełen jest spokoju i radosnego uśmiechu.
Nie chcę teraz myśleć o tym, że ten cudny stan kiedyś się skończy bo przecież taka kolej losu. A poza tym, gdyby ten stan mógł trwać wiecznie, szybko by nam się znudził :)
Korzystajmy więc z każdej cudnej chwili jaka nam jest dana, chwytajmy ją mocno i czerpmy z niej jak najwięcej przyjemności.

Moja słodka chwila właśnie trwa i mam zamiar wykorzystać ja najlepiej jak potrafię.
Życzę Wam bardzo udanego dnia :)




Paaaaaaaaaaaaaaaaaa!